Jestem strasznie szczęśliwy. Nie ukrywam, że bardzo chciałem wygrać. Cała trasa była dla mnie jednak zaskoczeniem, bo to był mój pierwszy zjazd z tej góry. Na starcie miałem mały problem ze znalezieniem nart, a liczyło się, żeby wystartować jak najszybciej. Całe szczęście udało mi się szybko wpiąć w wiązania i w efekcie wyruszyłem ze startu pierwszy.
Momentami był niezły rock n roll. Za każdą bulą nie wiedziałem, co mnie czeka, dlatego podnosiłem się i trochę hamowałem, ale nie tak bardzo, żeby stracić przewagę.
Skupiałem się tylko na tym, w jakiej pozycji jadę i jakim torem. Muszę się przyznać, że nawet nie oglądałem się do tyłu, żeby sprawdzić, czy ktoś za mną jedzie, tylko koncentrowałem się na tym co przede mną. Dopiero na mecie odwróciłem się i okazało się, że miałem sporą przewagę.
Czasami tak, ale na tyle kocham narciarstwo, że staram się wtedy nie myśleć, że się boję.
Dobrze nasmarowane narty, dobra technika i trochę szczęścia.
Rozmawiała Barbara Suchy
Przeczytaj także rozmowę ze zwyciężczynią Zjazdu na Krechę Karoliną Klimek